„Kredyty frankowe” są do dziś niezwykle popularnym tematem wśród prawników oraz ekonomistów. Mimo wydania wielu przełomowych orzeczeń[1] nadal pozostają nierozstrzygnięte niektóre istotne problemy, jak np. kwestia bezumownego korzystanie z kapitału w sytuacji, kiedy sąd uznaje umowę kredytową powiązaną z kursem franka szwajcarskiego za nieważną. Wyrok w tej sprawie miał zostać wydany 12 października 2022 r., jednak TSUE przed wydaniem wyroku postanowił zwrócić się do rzecznika generalnego, co znacznie wydłuży moment jego ogłoszenia. W gąszczu wielu technicznych zagadnień można jednak zapomnieć o istocie kredytów indeksowanych i denominowanych do kursu waluty obcej, które w opinii publicznej często są określane „kredytami frankowymi”. Dlatego dalsza część tekstu zostanie poświęcona wyjaśnieniu elementarnych podstaw związanych z możliwością udzielania przez banki kredytów indeksowanych i denominowanych, wskazaniu różnic między tego rodzaju kredytami a kredytami walutowymi, a także genezie problemu wokół „kredytów frankowych”.
Na wstępie dalszych rozważań należy podkreślić, iż zrównanie kredytów indeksowanych oraz denominowanych do kursu walut obcych z kredytami walutowymi wiązałoby się m.in. z powstaniem obowiązku po stronie banków do utrzymywania odpowiednich rezerw w walucie, w której udzielono takiego kredytu. Natomiast w przypadku „kredytów frankowych” taki obowiązek nie powstawał. Warto także wskazać, że zgodnie z treścią art. 69 ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. – Prawo bankowe umowa kredytu powinna określać w szczególności kwotę oraz walutę kredytu. Ten element konstrukcyjny umowy kredytu oznacza w praktyce, że kredyt może zostać udzielony zarówno w polskich złotych, jak i w innej walucie (możliwość udzielenia kredytu walutowego). Kredyty indeksowane oraz denominowane, o których stanowi ust. 3 cytowanego wyżej przepisu, są zatem w rzeczywistości umowami kredytowymi zawierającymi klauzulę waloryzacyjną, stanowiącą zastrzeżenie umowne umożliwiające ustalenie rozmiaru spełnianego świadczenia w oparciu o określony miernik (w przeważającej większości w oparciu o kurs franka szwajcarskiego). Zatem nie są one kredytami walutowymi, a jedynie kredytami udzielonymi w walucie polskiej zawierającymi wspomnianą klauzulę waloryzacyjną. Przedstawione tu stanowisko nie jest jednak odosobnione i znajduje szerokie poparcie zarówno w doktrynie[2], jak i w orzecznictwie[3]. Warto także podkreślić, iż ustawa z dnia 29 lipca 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw jedynie potwierdziła legalność udzielania przez banki kredytów indeksowanych oraz denominowanych, w tym także tych udzielonych przed datą wejścia jej w życie. Nie wprowadziła zatem do porządku prawnego żadnej nowej kategorii kredytów walutowych, jak często podnosi się w opiniotwórczych, branżowych portalach internetowych.
Można zatem zadać sobie zasadnicze pytanie – dlaczego kredytobiorcy decydowali się na zaciąganie kredytu denominowanego lub indeksowanego akurat do kursu franka szwajcarskiego? Żeby udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie warto przeanalizować pokrótce sytuację panującą w latach 2005-2008, na który to czas przypada największy odsetek podpisywania umów kredytowych przez tzw. Frankowiczów. Po pierwsze należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, że we wspomnianym okresie mieliśmy w Polsce najwyższe stopy procentowe w Europie. Natomiast oprocentowanie kredytów indeksowanych bądź denominowanych do kursu franka szwajcarskiego było powiązane ze stopą referencyjną na rynku międzybankowym w Londynie (LIBOR). Raty „kredytów frankowych” stanowiły zatem zdecydowanie tańszą alternatywę niż w przypadku rat kredytów waloryzowanych do kursu polskiej waluty, które były powiązane z wysokością oprocentowania pożyczek na polskim rynku międzybankowym (WIBOR). Prawdziwe apogeum problemu wokół „kredytów frankowych” miało miejsce 15 stycznia 2015 roku, kiedy to Szwajcarski Bank Centralny nieoczekiwanie ogłosił, że kończy z utrzymywaniem sztywnego kursu walutowego mającym w założeniu hamować nadmierne umacnianie się szwajcarskiej waluty. Decyzja ta doprowadziła do niespotykanej dotąd paniki na rynku walutowym. Dla kredytobiorców, których kredyt był denominowany bądź indeksowany do kursu franka oznaczało to osłabienie bądź nawet utratę zdolności do jego spłaty.
W związku z powyżej opisanymi wydarzeniami warto jednak zadać sobie istotne pytanie dotyczące motywów Szwajcarskiego Banku Centralnego stojących za pierwszą decyzją dotyczącą usztywnienia kursu franka. W wyniku kryzysu ekonomicznego, którego wybuch często wiąże się z upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers w 2008 r., frank szwajcarski stał się bezpieczną przystanią walutową dla inwestorów z całego świata. Jak nietrudno się domyślić, doprowadziło to do zwiększenia popytu na franka szwajcarskiego, co siłą rynkowych praw przełożyło się bezpośrednio na wyjątkowo drastyczne umocnienie tejże waluty. Wzrost jej wartości nie był jednak korzystny dla szwajcarskiej gospodarki, a tym samym widmo deflacji stawało się coraz bardziej realnej. Postępująca aprecjacja franka na nieznaną dotychczas skalę była niezwykle szkodliwa dla szwajcarskich eksporterów. Szwajcarski Bank Narodowy postanowił podjąć radykalne kroki i z dniem 6 września 2011 r. zdecydował się na częściowe usztywnienie kursu swojej waluty. Zabieg ten polegał na ustaleniu górnej granicy kursu euro w stosunku do franka na poziomie 1,2. W przypadku umocnienia się szwajcarskiej waluty, tj. kiedy kupno 1 euro kosztowałoby mniej niż 1,2 franka, Szwajcarski Bank Narodowy decydował się na zwiększenie podaży pieniądza w obiegu. Oczywiście o ile sam frank szwajcarski zachowywał stabilność, to ostatecznie problemem dla Szwajcarii stało się drastyczne osłabianie kursu euro. Wraz ze spadkiem jego wartości względem dolara spadała również wartość franka, co w następstwie przekładało się bezpośrednio na problemy z rentownością szwajcarskiej gospodarki. Ostatecznie Szwajcarski Bank Narodowy zdecydował się uwolnić kurs swojej waluty, a dzień podjęcia tejże decyzji stał się m.in. w Polsce początkiem sądowych sporów pomiędzy bankami a kredytobiorcami.
Autor: dr Rafał Chybiński
[1] wyroku TSUE o sygnaturze C-260/18, wyrok TSUE w polskich sprawach połączonych do wspólnego rozpoznania pod sygnaturami C-80/21, C-81/21 i C-82/21
[2] zob. B. Bajor, L. Kociucki, J. M. Kondek, K. Królikowska, Prawo bankowe - Komentarz do przepisów cywilnoprawnych, Warszawa 2020, str. 466-467.
[3] zob. Postanowienie SN z 19.10.2018 r., IV CSK 200/18, LEX nr 2565842., Wyrok SN z 29.04.2015 r., V CSK 445/14, LEX nr 1751291., Wyrok SN z 22.01.2016 r., I CSK 1049/14, OSNC 2016, nr 11, poz. 134., Wyrok SA w Białymstoku z 8.12.2017 r., I ACa 565/17, LEX nr 2425589.
Design by Proformat